Hans-Jürgen Bömelburg
1

Tłumaczenie: Jolanta Pawłowska

Współczesna historia, już od początków swego istnienia, była nauką przede wszystkim narodową. Podejmowane w ciągu ostatnich dziesięcioleci próby zmiany tego na drodze profesjonalizacji natknęły się na znaczne przeszkody. Jedną z nich jest funkcjonujący do dziś sposób zorganizowania tej nauki: większość katedr na polskich uniwersytetach poświęcona jest historii Polski, podobnie rzecz się ma na uniwersytetach niemieckich, gdzie wykłada się przede wszystkim historię Niemiec, wykładowcy uniwersyteccy są zaś w 90 procentach obywatelami danego kraju. Dalej: historycy piszą przede wszystkim dla czytelników, którzy należą do tego samego narodu, przyzwyczajeni są do pewnych sposobów postrzegania, podzielają podobne założenia metodologiczne, a także mają podobne oczekiwania, ukształtowane pod wpływem danej narodowości. Każdy, kto bierze udział w konferencjach międzynarodowych, zauważa, że struktura spotkań, wybór tematów, rozłożenie akcentów oraz styl dyskusji w znacznym stopniu są zdeterminowane przez narodowość. Wreszcie, najbardziej aktywne dziś pokolenie historyków wchodziło w życie społeczne i zawodowe w drugiej połowie XX wieku, kiedy to państwo narodowe i kultura narodowa – jak nigdy dotąd – nie były w ogóle podawane w wątpliwość. Jakbyśmy nie badali tego problemu, dla prawie wszystkich z nas – może nawet bardziej niż to było przed stu laty – historiografia narodowa jest punktem odniesienia.

Wszystko to sprawia, że dyskusja ta jest tym bardziej wartościowa. W przyszłości głównym zadaniem historyków będzie dopasowywanie narodowych obrazów historii i narodowych kultur badania historii. Po roku 1990 dyskusja nad różnymi obrazami historii stała się wprawdzie znacznie łatwiejsza, jednak wspomniane stałe elementy historiografii, właściwe też społeczeństwom obywatelskim, prawie nie uległy zmianie. Co robić?

Granice historii regionalnej. Istnieją próby zrelatywizowania narodowej perspektywy w badaniach historycznych poprzez skoncentrowanie się na historii regionu, na podejściu porównawczym czy też konkretnym, niezwiązanym z narodowością tematem (historia migracji, historia stanów). Drogi te były w ostatnich latach bardzo uczęszczane, nie prowadzą jednak prosto do celu, ponieważ powodują powstanie nowych problemów. Wyjaśnijmy to na przykładzie historii regionalnej. Po pierwsze, z powodów historycznych w Niemczech i w Polsce używa się innych pojęć: słowa »Schlesien« i »Śląsk« określają dwa różne obszary kulturowe, nie wspominając już o pojęciach »Pommern« i »Pomorze«, »Ost- und Westpreußen« a »Warmia i Mazury«. W tym przypadku trudności terminologicznych można uniknąć dzięki otwartości na inne podejście geograficzne oraz dzięki starannemu namysłowi nad tym, które podejście najlepiej będzie zastosować w danym przypadku. »Pomorze«, względnie »południowy rejon Morza Bałtyckiego« to pojęcia dobre do opisywania historii gospodarczej; »Warmia i Mazury« – do opisu polskiego ruchu narodowego lub zmiany tożsamości regionu po roku 1945, zaś »Prusy Wschodnie« (»Ostpreußen«) – do opisu historii administracji i kultury elit regionu.

Podejście regionalne jest nie zawsze kompatybilne także dlatego, że każda z historii narodowych ma różne punkty styczności z poszczególnymi regionami. Zaledwie kilka dróg prowadzi od historii Niemiec do historii Wielkopolski, historia Polski zaś nie ma prawie styczności z historią takich regionów jak Śląsk czy Pomorze. Jako przedmiot bilateralnych projektów badawczych najbardziej nadają się przede wszystkim takie regiony, które charakteryzują się zarówno mieszanymi elitami, jak i strukturami administracyjnymi – dzięki czemu po obu stronach istnieją porównywalne punkty zaczepienia. Przykładem tu mogą być historyczne Prusy Królewskie względnie Prusy Zachodnie.

Braki. Wielka szkoda, że tak wielu historyków niemieckich, zajmujących się wspólnymi strefami wpływów polskich i niemieckich oraz stosunkami polsko-niemieckimi, nie ma możliwości korzystania z literatury polskojęzycznej. Lepsza jest już sytuacja tych historyków, którzy studiowali w czasie ostatnich dwudziestu lat – wielu spośród nich uczyło się polskiego. To właśnie jest nowość w naukowych powiązaniach między Polską a Niemcami w ciągu ostatnich dwustu lat, jednak owoce tego przełomu będziemy mogli zbierać dopiero za trzydzieści lat.

Inspiracje. Ponieważ oba rodzaje historiografii są znacznie zdeterminowane przez uwarunkowania narodowe oraz trendy pojawiające się wewnątrz nauki, dyskusje programowe i zmiany paradygmatów, choć podobne sobie, nie występują synchronicznie. Utrudnia to dyskusje i powoduje problemy komunikacyjne. Fakt, że polska historiografia nie dokonała jeszcze przejścia do »nowej historii kulturowej«, prowadzi w Niemczech do irytacji jej »socjologicznym pozytywizmem«. To samo tyczy się niedokonanej jeszcze w Polsce konfrontacji z tzw. polską myślą zachodnią. Na tym tle nieodzowne wydaje się ciągłe uaktualnianie własnej pozycji w ramach każdej historiografii.

Niezwykle wartościowe są prowadzone w Niemczech dyskusje na temat »badań wschodnich« (Ostforschung). Prawdopodobnie za dziesięć, dwadzieścia lat będziemy dysponować już monografią każdego z najważniejszych historyków pierwszej połowy XX wieku, zapewne lepiej też będziemy potrafili uporządkować polityczne jak i światopoglądowe tło badania historii. Podejście to powinno objąć także historyków działających po roku 1950. Warto, by powstały monografie poświęcone tak wybitnym osobowościom, jak Walther Hubatsch czy Gerard Labuda. Krok dalej to kompleksowe zestawienia historiograficzne, których dokonał choćby Jörg Hackmann dla historii Prus. Być może jeszcze dalej poprowadziłoby nas powstanie podobnych dzieł dotyczących innych regionów (Śląsk, Wielkopolska) lub poszczególnych tematów (paradygmat historii narodowej, konfesjonalizacja i historia narodowa). Konieczna jest jednak przy tym duża doza autorefleksji i precyzji, ponieważ porównywanie może łatwo zamienić się w bezmyślne zestawianie.

W ciągu ostatnich dziesięciu lat znaczny postęp umożliwiły badania historii Prus, przy czym najbardziej chyba owocne były te prace, które w sposób całościowy i wielostronny uchwyciły »wielkie tematy« historii sąsiadów. Za przykład mogą tu służyć prace niemieckich historyków dotyczące Prus Królewskich, względnie Prus Zachodnich (Karin Friedrich) oraz polskich historyków dotyczące Prus Wschodnich (Robert Traba). To podejście z całą pewnością powinno być kontynuowane. Na szczególną uwagę zasługują zaś te badania, które opuszczają wytarte ścieżki historiografii narodowej, by skłonić się ku centralnym tematom z historii sąsiadów.

Należałoby się także zastanowić nad tym, czy najważniejsze ośrodki naukowe nie powinny być obsadzone przez międzynarodową ekipę. Logiczne byłoby włączenie polskich historyków w grono doradców Fundacji Pruskiego Dziedzictwa Kulturowego czy też zaproszenie historyków niemieckich do zespołu redakcyjnego »Zapisków Historycznych«, czy »Sobótki«.

W metodologii trzeba byłoby zrezygnować z nieprecyzyjnych i zideologizowanych pojęć jak »germanizacja« i »polonizacja« na rzecz bardziej precyzyjnych, neutralnych i socjologicznych terminów, jak na przykład »integracja« (Inklusion), »wyłączenie« (Exklusion), »akulturacja« i »asymilacja«.

Niebezpieczeństwa. Zainspirowana marksizmem historiografia dość długo grała pierwsze skrzypce: wiązały się z tym zarówno nowe możliwości, jak i niebezpieczeństwa. Wielu spośród polskich historyków twierdziło, że ich własne metodologie i pozycje nie są w żaden sposób zagrożone, ponieważ w roku 1956 czy też w latach siedemdziesiątych uwolnili się oni od założeń marksistowskich. Z jednej strony jest to trafny pogląd: znakomita większość polskich historyków najpóźniej w latach siedemdziesiątych przestała uważać się za marksistów. Z drugiej strony, ten punkt widzenia zaprzecza faktowi, że podejście marksistowskie wywarło bardzo silny, nowatorski wpływ na historiografię PRL-u i że w znacznym stopniu stopiło się ono z dawnymi założeniami historii narodowej. Zainteresowanie mówiącymi najczęściej po polsku chłopami i przedstawicielami niższych warstw społecznych w Prusach Zachodnich i na Górnym Śląsku wynikało także z pozycji marksistowskich, które teraz straciły już swoje znaczenie. Można obawiać się tego, że nowe zainteresowanie tymi tematami będzie się w znacznym stopniu ugruntowywać w perspektywie narodowej, co oznacza, że stanie się trudniejsze do zaprezentowania na zewnątrz.

Z drugiej strony, w historiografii niemieckiej coraz większe znaczenie ma paradygmat »nowej historii kulturowej«, co nasila zainteresowanie elitami, które zostawiły po sobie źródła pisane. W regionach kontaktów polsko-niemieckich osoby te były przeważnie niemieckojęzyczne – zapewne więcej uwagi poświęcać się będzie zatem kwestiom niemieckim. Znów krajobraz historyczny może zdominować sąsiedztwo niemieckocentrycznej »historii kulturowej« z polskocentrycznym badaniem Kaszubów, Warmiaków, Mazurów i Ślązaków – niezbyt optymistyczny scenariusz. I takiemu właśnie »swój do swego« należy zapobiegać.