Tłumaczenie: Joanna Gromadzka
Historia jest
»duchową formą, w jakiej dana kultura odnosi się do swojej przeszłości,«
brzmi znana wypowiedź Johana Huizingi. Historiografia służy zatem umacnianiu i tworzeniu własnej tożsamości i jest stale związana z teraźniejszością. Przełomy następujące we współczesności idą w parze z przełomami w uprawianiu historii. Dziejące się obecnie rewolucje każą zastanowić się nad rewolucją w badaniach historycznych i naukach historycznych w ogóle. Podobnie jak politolodzy i socjolodzy, także historycy muszą zmierzyć się z wyzwaniami, jakie przed nimi stawia współczesność. Niemieccy naukowcy, podejmujący tematy z zakresu historii Europy Wschodniej boleśnie przyjęli zarzut, że nie byli przygotowani na rozpad imperium sowieckiego. Przełom lat 1989–1991 w Europie Środkowo-Wschodniej stanowił także dla historyków pewien punkt zwrotny. Muszą się oni zgodzić na krytyczną analizę swoich dzieł pod kątem tego, czy dają one odpowiedź na współczesne zagadnienia. Ucieczka przed tym wyzwaniem pod przykrywką tezy, iż historyk musi zachować obiektywizm, oznaczałaby cofnięcie nauki historii o jedno stulecie, do czasów przed Johannem Gustavem Droysenem.
Jeżeli odniesiemy tę kwestię do regionu dawnych Prus Wschodnich, to trzeba by się zastanowić, czy historycy potrafią odpowiedzieć na pytania, które dziś stawia im historia tego obszaru. Dotyczy to w pierwszym rzędzie przedstawicieli narodów, które w niej uczestniczyły: Niemców, Polaków, Litwinów i Rosjan. Sprawę komplikuje fakt, że w międzyczasie historia przestała być sprawą narodową czy etniczną, stając się nauką uniwersalną i międzynarodową. Historycy zwracają się nie tylko do czytelników własnej nacji i odwrotnie: czytelnicy dzieł historycznych analizują je nie tylko według kategorii narodowych. W Niemczech budzą zainteresowanie prace historyków polskich i litewskich, a w Polsce, na Litwie i w Kaliningradzie pilnie śledzi się publikacje niemieckie.
Jeżeli spojrzymy na region dawnych Prus Wschodnich, to okaże się, że w ubiegłym dziesięcioleciu dokonała się tu zmiana, tylko przez nielicznych uważana wcześniej za możliwą. Bariery terytorialne i mentalne, które w latach osiemdziesiątych wydawały się jeszcze nie do przezwyciężenia, wprawdzie nie zniknęły całkowicie, ale przestały być traktowane jako coś nieuniknionego. Odnosi się to do przedtem hermetycznie zamkniętej granicy między Polską a obwodem kaliningradzkim, a także do granicy między tym obwodem a Litwą. Może brzmi to paradoksalnie, jest to bowiem granica, która dla obywateli Związku Radzieckiego powstała dopiero po roku 1991. Dla obcokrajowców obwód kaliningradzki był przedtem niedostępny (a strefy zamknięte, takie jak Bałtyjsk/Pilawa zostały otwarte dużo później). W porównaniu z zakazami z czasów sowieckich dziś przekraczanie granicy na Mierzei Kurońskiej albo w Sowjetsku/Tylży nabrało jednak cech normalności, choć oczywiście istnieją jeszcze spore możliwości dalszych ułatwień.
Co najmniej tak samo ważne jak przekraczanie granic państwowych jest przezwyciężanie barier mentalnych, któremu sprzyja wiele czynników. Najważniejsze to z pewnością potrzeba zaistnienia zrozumiałego i wiarygodnego obrazu swojej przeszłości u mieszkańców danego obszaru. Fundamentalne znaczenie ma tu orientacja w dziejach regionu. Tylko pod tym warunkiem można stworzyć swój własny świat. Stąd też wynika potrzeba, żeby to, co na początku było »obce«, zobaczyć jako »własne«. Materialne relikty wcześniejszych pokoleń, fotografie, domy, kościoły czy cmentarze zmuszają do wysiłku interpretacji przeszłości, a jednocześnie podają w wątpliwość ideologiczne wzorce wyjaśniania zdarzeń, wypracowane w połowie XX wieku. Jest to sprawa o ogromnym znaczeniu, ponieważ od kilku lat widać już, że przyswojenie sobie »obcych« tradycji odgrywa istotną rolę w kulturalnym rozwoju regionu i w żaden sposób nie ogranicza się tylko do osób, które zajmują się przeszłością z racji swojego zawodu, a więc muzealników czy też konserwatorów zabytków lub nauczycieli historii. W architekturze albo w dziedzinie konserwacji zabytków można wskazać konkretne przykłady historycznej topografii, które zmuszają wręcz, żeby ją na nowo sobie przyswoić. W Polsce i na Litwie proces ten ma już długą tradycję, ale w ostatnich latach bez wątpienia się nasilił, stając się powszechnie widoczny. Zaczęli go teraz (dopiero) dostrzegać w Niemczech ci, którzy przedstawiają się jako spadkobiercy regionalnej tradycji. Nie ulega wątpliwości, że można tu znaleźć wiele punktów zaczepienia dla rozwoju międzynarodowej współpracy.
Kiedy spojrzymy na historiografię poświęconą Prusom Wschodnim, okaże się, że był to obszar przez długie lata zaminowany, od dawna obciążony ideologicznymi interpretacjami. Istnienie historiografii, która ignorowałaby te uwarunkowania, było przez dziesięciolecia wręcz nie do wyobrażenia. Pojęcia i argumentacje zostały powiązane z pewnym kodem i jedno słowo lub zdanie wystarczało, żeby odtworzyć cały ciąg myślowy. Zaczynało się to już od nazw miejscowości. Jeżeli jakiś Niemiec (z Zachodu) mówił »Allenstein« zamiast »Olsztyn«, natychmiast wśród obrońców peerelowskiej racji stanu uznawano za go rewanżystę, i odwrotnie: kto w dawnej Republice Federalnej mówił o »Olsztynie«, stawał się podejrzany jako osoba infiltrowana przez Sowietów i podająca w wątpliwość konieczność zjednoczenia Niemiec. Oczywiście, większość zmian nazw miejscowości, dokonanych po 1945 roku przez władze rosyjskie, oraz kilka polskich zmian nazw było motywowanych ideologicznie, ale z ideologicznych pobudek wynikało także upieranie się strony (zachodnio) niemieckiej przy starych nazwach niemieckich, spośród których, gdy chodzi o pogranicze polsko-litewskie, wiele było tak samo sztucznych, bo powstało w wyniku zmiany nazw przeprowadzonej w okresie międzywojennym, a mającej na celu ukrycie ich polskiego lub litewskiego źródłosłowu. Spory te przenosiły się także na określenia dotyczące regionu. W Republice Federalnej Niemiec pozostawano, oczywiście, przy »Prusach Wschodnich«, w Polsce posługiwano się najczęściej pojęciami »Warmia i Mazury«, w Kaliningradzie używano nazwy »obwód kaliningradzki«, a na Litwie »Mała Litwa«; określenia te większość Polaków i Niemców usłyszała po raz pierwszy dopiero w latach dziewięćdziesiątych. Można jeszcze dodać, że we wszystkich przypadkach upierano się przy wyłącznej poprawności własnego stanowiska. W konsekwencji wszystkie strony stosowały ograniczoną perspektywę, podobnie jak ograniczone jest spojrzenie przez lornetkę, i to z rozmaitego punktu widzenia; Polacy, Rosjanie i Litwini – w sensie terytorialnym, ponieważ rozstrzygające kryterium stanowiła dla nich przynależność polityczna regionu. Niemcy i Rosjanie – w sensie czasowym, ponieważ strona niemiecka nie wychodziła w swoich badaniach poza rok 1945, a dla Rosjan historia regionu rozpoczęła się właśnie w tymże 1945 roku. Do tego dochodziły ograniczenia tematyczne: w Niemczech koncentrowano się przede wszystkim na pruskiej administracji, której początki boński historyk Walther Hubatsch widział już w państwie krzyżackim, w Polsce i na Litwie chodziło o historię narodową, natomiast w rosyjskiej perspektywie dominował »Szturm Kienigsbierga«. Trzeba zauważyć, że w Niemczech przynajmniej uwzględniano w badaniach także ludność polską i litewską, perspektywa badawcza nie była więc ograniczona według przynależności narodowej. Jednakże ujęcie tematu przez pryzmat określenia »wspólnota losu« (»Schicksalsgemeinschaft«) z dominantą kultury niemieckiej nie mogło stać się bazą dla opracowywania stosunków międzyetnicznych. Ten wzorzec wyjaśniania historii okazał się więc zawodny, gdy chodzi o nowoczesne nacjonalizmy w Prusach Wschodnich.
Naszkicowany wyżej zarys służy odpowiedzi na pytanie, co zmieniło się w badaniu poczynionych wcześniej spostrzeżeń. Po pierwsze, chodzi o kwestię historii w ostatnim dziesięcioleciu. Czy widać oznaki przekraczania lub słabnięcia starych granic? Swój osąd opieram na tym, czy i jak wycinkowe fragmenty dziejów dają się uporządkować w obraz całościowy. Najważniejszą sprawą wydaje mi się dalej, w jaki sposób przedstawia się wielokulturową, wieloetniczną, innymi słowy środkowoeuropejską strukturę regionu w perspektywie synchronicznej i diachronicznej. Chodzi nie tyle o przedstawienie stanu badań, ile o analizę obrazu, jaki proponowany jest osobom zainteresowanym historią i regionem.
Nasz przegląd rozpoczynamy od niemieckiej literatury historiograficznej. Pierwsze miejsce zajmuje tu niewątpliwie książka Hartmuta Boockmanna »Ostpreußen und Westpreußen«, która ukazała się jako pierwszy tom szeroko zakrojonej serii »Deutsche Geschichte im Osten Europas« w wydawnictwie Siedlera (Berlin 1992; pojawiło się już trzecie wydanie tej książki). W rozległym wprowadzeniu (s. 11–74) Boockmann przedstawia historiografię tematu i jednocześnie odżegnuje się od nacjonalistycznej perspektywy swoich poprzedników, jednakże kompozycja jego książki powiela tradycyjną niemiecką perspektywę. Po kilku uwagach poświęconych ludowi Prusów, które zawarte są w rozdziale o zdobyciu kraju przez zakon krzyżacki (s. 75–115) następuje obszerne przedstawienie państwa zakonnego (s. 116–221). Skrótowo potraktowana została historia Prus Królewskich (s. 255–295), nieco szerzej przedstawiono natomiast Prusy Książęce i Królestwo Pruskie założone w 1701 roku (s. 222–254, 296–332). Jeśli chodzi o wiek XIX, jedną trzecią miejsca zajęły w książce rządy i reformy nadprezydenta von Schöna (s. 333–366), natomiast nieproporcjonalnie mało uwagi poświęcono okresowi 1848–1945 (s. 367–424), przy czym dzieje polskiego Pomorza po 1918 roku zostały całkowicie pominięte. Boockmann kończy książkę rozdziałem zatytułowanym »Koniec Prus Wschodnich i Zachodnich« (s. 425–439), w którym nawiązuje do wypędzonych zamieszkałych w Niemczech Zachodnich. Konstrukcja dzieła wynika po części z ogólnej koncepcji serii wydawniczej Siedlera, w której — krótko rzecz biorąc — nie przedstawia się historii regionalnej z uwypukleniem roli stosunków międzyetnicznych, lecz pokazuje się niemiecką historię w Europie Wschodniej. Wydaje się jednak, że mimo tych ograniczeń możliwe byłoby ujęcie bardziej całościowe. Boockmann pisze we wprowadzeniu, że historia wschodnich obszarów Niemiec jest sprawą tych, którzy dziś żyją na zachód od Odry i Nysy (s. 19 i n.). Nie nawiązuje on wcale do zmiany w świadomości historycznej obecnych mieszkańców regionu, którzy coraz częściej sięgają do historii sprzed roku 1945. Wydaje się to zrozumiałe, gdy wziąć pod uwagę czas powstania książki. W międzyczasie autor dostrzegł już te nowe zjawiska, a także zauważył, że również wśród Niemców pojawiły się zalążki zmiany nastawienia do dawnych ziem niemieckich na wschodzie. Mimo to nie ulega wątpliwości, iż Hartmut Boockmann nie poświęcił stosunkom międzyetnicznym tyle uwagi, ile tego dziś byśmy oczekiwali.
W porównaniu z dziełem Boockmanna o wiele bardziej negatywnie wypada podręcznik do historii Prus Wschodnich i Zachodnich (»Handbuch der Geschichte Ost- und Westpreußens«), wydany pod redakcją Ernsta Opgenoortha, Lüneburg 1994–1998 (ukazały się dotąd cztery tomy, obejmujące okres od 1466 do 1945 roku). Nie wynika to z konstrukcji dzieła, w którym dużo miejsca poświęcono historii strukturalnej, lecz z dyletanckiego opracowania poszczególnych okresów – zwłaszcza XX wieku – i stąd, że autor wyszedł z założenia, iż znajomość języków obcych (przede wszystkim gdy chodzi o polskie publikacje) nie jest w tym wypadku konieczna. Narzuca się też wrażenie, że dzieło oparte zostało na modelu narodowo-historycznym, oddzielającym od siebie polski i niemiecki punkt widzenia. Opgenoorth przyznał też, że z racji swojej biografii ma poczucie przynależności do Prus Wschodnich. Podręcznik ten należy więc traktować raczej jako dokument typowy dla pokolenia historyków związanych z ziomkostwami, którzy swoją pracę łączyli z kulturalnymi postulatami związków zrzeszających wypędzonych mieszkających w Republice Federalnej Niemiec. Mimo wszystko można tam jednak znaleźć fragmenty, w których podejmuje się temat wieloetnicznej struktury na terenie Prus. Jednak nawet wtedy gdy pominiemy pytanie, czy poświęcono mu wystarczająco dużo uwagi, pozostaje zarzut ulegania tezie Ericha Maschke, wypracowanej w ramach badań prowadzonych »nad niemieckim wschodem« w latach trzydziestych. Maschke uważał, że tworzenie się tzw. nowego plemenia niemieckiego w Prusach było już zakończone w 1466 roku, a więc w momencie podziału tej ziemi na Prusy Królewskie, włączone do Rzeczypospolitej, i Prusy Książęce, znajdujące się we władaniu Hohenzollernów. Z tą etnohistoryczną tezą (którą w okresie międzywojennym posługiwano się, by dowieść niemieckości także tych ziem, które były podporządkowane władzy polskiej) łączyło się po 1945 roku przekonanie, że historyczny rozwój Prus Wschodnich musiał doprowadzić do zgermanizowania ludności. Zamiast bez uprzednich założeń badać procesy asymilacji i dysymilacji nadal traktuje się germanizację Prus jako naturalny koniec historii regionu, który został zakłócony przez zewnętrzne wydarzenia.
Narzuca się więc wrażenie, że niektórzy z historyków tkwią jeszcze w okopach konfliktów etnicznych i nie uwolnili się z myślenia w kategoriach narodowo-historycznych. Autorzy podręcznika nie wykorzystali szansy, żeby z pomocą osiągnięć nowoczesnej nauki historycznej odpowiedzieć na współczesne pytania. Nie udało się im również stworzyć dzieła, które zaistniałoby w międzynarodowej dyskusji. Nie oznacza to wcale, że – jak stwierdziliśmy już wyżej – niektóre jego fragmenty nie są udane. Jednak całościowe wrażenie oraz uwagi zawarte we wstępie uprawniają do wyciągnięcia wniosku, że podręcznik napisany został z bardzo ograniczonego punktu widzenia, miejscami z zadziwiającą wręcz naiwnością. Podobne uwagi można zastosować do nowej edycji leksykonu poświęconego zabytkom Prus Wschodnich i Zachodnich »Dehio – Handbuch der Kunstdenkmäler« (Deutscher Kunstverlag 1993, oprac. Michael Antoni). Wielu recenzentów zauważyło w tej książce braki, które zaniżają jej wartość w porównaniu z pierwszym wydaniem zredagowanym przez Ernsta Galla.
Przegląd kolejnych niemieckich książek i artykułów budzi pewne nadzieje. Należy tu wymienić – przykładowo, bez przedstawiania całej literatury – zeszyty »Nordost Archiv« wydawane w Lüneburgu, w których podejmuje się tematy dotyczące uniwersytetu w Królewcu, szkolnictwa na terenach etnicznie mieszanych oraz tożsamości zbiorowej na Pomorzu Gdańskim. Przyczynki do rozważań stosunków międzyetnicznych zawiera także zeszyt »Mare Balticum« z 1997 roku, serii wydawanej przez Akademię Bałtycką. Można przytoczyć wiele innych prac, na przykład wspólny projekt badawczy uniwersytetów w Bielefeld i Warszawie, poświęcony problemom etnicznym i zjawiskom symbolicznego przyswajania dziedzictwa kulturowego na Mazurach, szczególnie jeśli chodzi o procesy zachodzące po 1945 roku. Powstały także artykuły o historii Mazurów i Litwinów w Prusach Wschodnich oraz o historii Żydów i nacjonalizmach w XIX wieku.
Przejdźmy teraz do polskich publikacji. Jest ich bez wątpienia o wiele więcej, ale ograniczę się tylko do kilku uwag. Zacznijmy i w tym wypadku od syntez. Najważniejszą z nich jest z pewnością »Historia Pomorza«, która obejmuje także Prusy Wschodnie. W latach 1993–1996 ukazały się dwie części trzeciego tomu, który dotyczy okresu 1815–1850. Chodzi tu o pruskie obszary nadmorskie sięgające od Rugii aż do Kłajpedy. W pierwszej części rozważa się problemy gospodarcze i polityczne, a w drugiej przechodzi się do obszernego rozpatrzenia kwestii narodowych i wyznaniowych, przede wszystkim w Prusach Wschodnich i Zachodnich. We wstępie Gerard Labuda podkreśla, że celem książki jest pokazanie wkładu wszystkich narodowości (łącznie z Litwinami, Kaszubami, holenderskimi menonitami i Żydami) w historię regionu. Jest to według Labudy pierwsza próba pokazania narodowości zamieszkujących Prusy Wschodnie i Zachodnie w kontekście wewnętrznych konfliktów występujących w Niemczech w pierwszej połowie XIX wieku. Niewątpliwie synteza ta jakościowo, jak i ilościowo zdecydowanie przewyższa wspomniany wyżej podręcznik niemiecki. Jednak akurat w odniesieniu do problemów narodowych, które pojawiły się w tamtym okresie, budzi ona pewne zastrzeżenia. Punkt wyjścia, mianowicie rozpatrywanie rozwoju społecznego w kontekście problematyki tworzenia się narodu, również gdy chodzi o ludność niemiecką, wydaje się sensowny, natomiast trzeba by zapytać, czy właściwe jest przedstawianie zjawisk społeczno-politycznych według kryteriów narodowych. Przykładowo, konflikty między konserwatystami a liberałami potraktowano jako »problematykę niemiecką«, a powstanie listopadowe i dużą część rewolucji 1848 roku pokazano z perspektywy polskiego ruchu narodowego. W ten sposób stosunki międzyetniczne z początku XIX wieku przedstawione zostały w kategoriach ostrego konfliktu narodowego, jaki rozwinął się dopiero pod koniec tego stulecia. Jednocześnie ostrą linią oddzielono od siebie Niemców i pozostałe narody. Jest to wyraźnie widoczne w rozdziale o polityce germanizacji (t. III, cz. 2, s. 111–170). Autorzy »Historii Pomorza« przyjęli tezy stanowiące zwierciadlane odbicie argumentacji Maschkego. Tezy te, oparte na kryterium polskości, skłaniają do przyjęcia wniosku, że administracja pruska już od 1795 roku prowadziła konsekwentną politykę germanizacji, co wywołało opór ludności polskiej (a także kaszubskiej i litewskiej). W niektórych miejscach można też wyraźnie zauważyć, że autorzy utożsamiali się z polskim czy litewskim punktem widzenia. Widać to na przykład wtedy, kiedy pisze się o postępującej germanizacji, którą miał łagodzić wyższy przyrost naturalny ludności polskiej i litewskiej (t. III, cz. 1, s. 176). Tradycyjny sposób przedstawienia procesów asymilacyjnych zachodzących w XIX wieku przewija się przez duże partie książki, przyczyniając się do powstania obrazu, który nie różni się w jakiś szczególny sposób od poprzednich opracowań. Niewiele inaczej jest z »Historią Warmii i Mazur« Stanisława Achremczyka (Olsztyn 1992). Jeśli chodzi o okres porozbiorowy, w polu widzenia znajduje się tu praktycznie wyłącznie ludność polska zamieszkująca polską dziś część Prus Wschodnich. Chociaż w opisie ucieczki i wypędzenia Niemców pokazany został nowy aspekt zagadnienia, to jednak w odniesieniu do problemu przyswajania dziedzictwa kulturowego napisano tylko jedno zdanie, a mianowicie, że nowi mieszkańcy odkrywają trudną historię tej ziemi.
Również w polskiej historiografii należy wskazać prace, które nie są syntezami ani podręcznikami. Najważniejsze z nich ukazały się bez wątpienia w czasopiśmie »Borussia«, na łamach którego od 1992 roku poruszane są problemy regionalnej tożsamości w Prusach Wschodnich. W esejach i dyskusjach prezentuje się wielonarodową kulturę i historię tego regionu. Jako przykład można wskazać zamieszczoną w pierwszym zeszycie, jaki ukazał się w 1992 roku, otwartą i samokrytyczną dyskusję o tradycyjnie narodowych punktach widzenia na dzieje regionu. W trzecim numerze przedstawiono artykuły z konferencji, która odbyła się w 1991 roku, poświęconej historycznemu dziedzictwu i nowej tożsamości regionu1. Uczestniczyli w niej także dyskutanci z Rosji, Niemiec i Ukrainy. Zabrakło wówczas tylko reprezentantów z Litwy. A właśnie w tej dyskusji ujawniły się trudności w przezwyciężaniu myślenia w kategoriach narodowych, które występuje szczególnie u przedstawicieli starszego pokolenia. Były to jednak początki, po których zdarzyło się tak wiele, że nie da się tego w niniejszym artykule podsumować. Można stwierdzić, że w dążeniu do nowego, otwartego czy też europejskiego regionalizmu poczyniono zadziwiające postępy. Poza tym zmienił się sposób patrzenia na historię. Zmniejszyło się znaczenie granic narodowych. Bardzo interesujące byłoby zbadanie, jak zmienia się sposób traktowania granicy i jak doświadczenia z tym związane są przekazywane dalej. Niektórym głosom polskiej publicystyki można by zarzucić poczucie wyższości kulturalnej wobec wschodnich sąsiadów. Tendencja do regionalizacji badań widoczna jest także w czasopiśmie »Masovia«, mimo że jego perspektywa badawcza ogranicza się tylko do Mazur. W pierwszym numerze pisma zamieszczone zostały prace wymienionego wyżej projektu badawczego Warszawy i Bielefeld, co oznacza, że dyskusja wykracza tu poza krąg problemów polsko-niemieckich. Można więc stwierdzić, że autorzy polskich publikacji odwołują się do doświadczeń ponadnarodowych i uwzględniają głosy partnerów z Niemiec, Rosji i Litwy.
Na zakończenie zastanówmy się krótko nad perspektywą badawczą strony rosyjskiej i litewskiej. Jeśli chodzi o pierwszą z nich, należy przede wszystkim wymienić nową publikację, syntezę historii Prus Wschodnich, która ukazała się w Kaliningradzie w 1996 roku (»Wostocznaja Prussija. S driewniejszych wriemien do konca wtoroj mirowoj wojny. Istoriczieskije oczierki, dokumienty, matieriały«, red. G. I. Szegłowa, W. I. Galcow, W. S. Isupow i dr.). Jest to rzecz godna zauważenia, mimo że opracowanie dotyczy przede wszystkim północnych obszarów Prus Wschodnich i powtarza niektóre stare stwierdzenia. Daje ono początek nowemu patrzeniu na tę problematykę, co skłania do złagodzenia uwag krytycznych. Książka ta jest wyrazem gotowości nowego podejścia do historii i wykorzystania jej dla ugruntowania regionalnej świadomości rosyjskich mieszkańców tego regionu.
Pozostaje Litwa. Chciałbym tu wskazać dwie przeciwstawne tendencje. Z jednej strony daje się zauważyć skłonność do unarodowienia historii Prus Wschodnich, wynikającą jakby z chęci nadrobienia okresu, kiedy Litwa pozbawiona była suwerenności państwowej. Panowanie pruskie traktowane jest w pewnym sensie jako czas, kiedy zahamowany został rozwój narodu litewskiego, natomiast zajęcie Kłajpedy w 1923 roku uważa się za początek historii państwa litewskiego. Dla zilustrowania tej tendencji można przykładowo wymienić książkę Algirdasa Matuleviciusa o dziejach Małej Litwy w XVIII wieku (»Mažoji Lietuva XVIII amžiuje. Lietuviu tautine padetis«, Vilnius 1989) albo publikacje Fundacji Małej Litwy (Mažiosios Lietuvos Fondas). Z drugiej strony istnieje krytyczna refleksja nad historią Małej Litwy, w której dużą wagę przykłada się do pokazania stosunków z Polakami i Niemcami, wykraczając przez to poza wąską perspektywę narodowohistoryczną. Widać to na przykładzie małej książki Vytautasa Žalysa pt. »Ringen um Identität« (Walka o tożsamość), Lüneburg 1993. Należy też wymienić publikacje, które ukazały się w »Acta Historica Universitatis Klaipediensis«. Poza tym wielką zasługą historyków litewskich jest to, że swoim »większym« sąsiadom przybliżają litewskie aspekty historii Prus. Jak stwierdziliśmy wyżej, nowa dyskusja tocząca się w historiografii polskiej, przekracza granice narodowe. To samo dotyczy koncepcji centrum badawczego stworzonego na uniwersytecie w Kłajpedzie, zajmującego się historią Litwy zachodniej i Prus.
Te rozmaite działania skłaniają do przyjęcia wniosku, że potrzebujemy wspólnie wypracowanej koncepcji historii Prus Wschodnich, w której uwagę skierowano by na stosunki międzyetniczne. Okaże się wówczas, że nie chodzi tu tylko o jednostkowe ani tym bardziej o marginalne aspekty dziejów, lecz o zjawisko ważne dla historii regionu, które należy rozpatrywać w perspektywie długiego trwania. Zmiana orientacji w badaniu historii Prus Wschodnich nie jest łatwa i wymaga pewnego przygotowania. Musi być jednak jasne, że jeśli jej nie dokonamy, będziemy wprawdzie dysponować dobrymi (może licznymi) pojedynczymi analizami, które, miejmy nadzieję, wzbudzą zainteresowanie specjalistów, natomiast zabraknie nam jednego: odpowiedzi historyków na pytanie o tożsamość regionalną na tych terenach.
Tekst ten został opublikowany w »Borussii« 2000, nr 22, s. 64–72, pod tytułem »Potrzeba zmiany. Głos za rewizją w uprawianiu historii Prus Wschodnich«.
Postscriptum
Tłumaczenie: Jolanta Pawłowska
Lubeka, styczeń 2002
Janusz Jasiński, w reakcji[2] na mój tekst, zarzucił mi, że w stosunku do niego i jego polskich kolegów przekroczyłem dopuszczalne granice przyzwoitości, a Robertowi Trabie — że dopuścił do druku moje »insynuacje«. O co chodzi? Jasiński powołuje się w wyżej wymienionym tekście na moje przemyślenia dotyczące polskiej historiografii, a szczególnie jego wypowiedzi w »Historii Pomorza«. Przede wszystkim krytykuje on moje zdanie:
»Autorzy ‚Historii Pomorza‘ przyjęli tezy, stanowiące zwierciadlane odbicie argumentacji Maschkego.«
Na podstawie tego zdania wyciąga wniosek, że zrównałem jego samego i jego kolegów z narodowosocjalistycznym »fałszerzem dziejów Polski«.
Janusz Jasiński najwyraźniej źle zrozumiał mój tekst. Niewykluczone, że takie odczytanie było spowodowane przez tłumaczenie, ponieważ w mojej wersji oryginalnej pisałem trochę inaczej:
»Hier bezieht die »Historia Pomorza« eine Position, die als Spiegelbild der Argumentation Maschkes betrachtet werden kann.«
Tak czy inaczej, w centrum sporu stoi postać Maschkego. Łatwo zauważyć, że Ericha Maschkego wspomniałem w dwóch miejscach: najpierw w kontekście niemieckiego »Handbuch der Geschichte Ost- und Westpreußens«, potem w cytowanym zdaniu. W obu przypadkach nie chodziło mi o zdyskredytowanie kogokolwiek poprzez porównanie z Maschkem, lecz tylko o wskazanie porównywalnych sposobów myślenia. Aby uniknąć dalszych błędnych interpretacji, należy podkreślić, że porównanie nie oznacza zrównania. Zwróćmy uwagę także na tertium comparationis: powoływałem się na taki sposób myślenia, który, wobec zmiany przynależności politycznej Prus, przywodzi jako historiograficzny kontrargument panujące tam stosunki etniczne. Argumentem Maschkego było to, że dzięki ukształtowaniu się nowej struktury plemiennej tereny te należy przypisać do historii niemieckiej także po roku 1454 czy też 1466; w polskiej historiografii zwróciłem uwagę na argument, że od roku 1795 koncentrowała się ona na polskiej, kaszubskiej i litewskiej społeczności jako przedmiocie polityki germanizacyjnej. Można zauważyć, że pierwszego przypadku nie da się porównać z drugim, ponieważ fakty były zupełnie inne – ale takie spostrzeżenie zapoczątkowałoby dyskusję merytoryczną, której nie można prowadzić na poziomie cytowanych na początku zarzutów. Muszę tu jeszcze powiedzieć, że w żadnym wypadku nie ignorowałem polityki Theodora von Schöna, jak uważa Jasiński: chodziło mi o analizę procesu historycznego kształtowania się polskiego narodu w tym regionie. Na przykładzie Schöna można pokazać, jak bardzo odbiegają od siebie poszczególne modele ocen jego postaci. Podczas gdy Jasiński widzi w nim największego germanizatora, Bernhart Jähnig na konferencji w Oldenburgu w listopadzie ubiegłego roku [»Prusy w Europie Środkowo-Wschodniej«] reprezentował pogląd, że nie może być w ogóle mowy o tym, by jego myślenie charakteryzowane było przez przeciwieństwa między Polską a Niemcami. Celem moich wywodów było rozwiązanie tej aporii poprzez nowe spojrzenie na powstanie współczesnego nacjonalizmu. Jeżeli moje intencje są opóźnione w stosunku do rozwoju historiografii Prus Wschodnich i Zachodnich, bardzo proszę o wyjaśnienia, bo chętnie dowiedziałbym się o takich badaniach. Istotniejszy jest zapewne gwałtowny atak Janusza Jasińskiego wywołany faktem, że gdy mówię o polskich historykach, w ogóle przywołuję osobę Maschkego. Na jakie rozważania Maschkego się powoływałem? Chodzi o artykuł »Preußen. Das Werden eines deutschen Stammesnamens«[3]. Tekst ten jest dość często cytowany zarówno w niemieckich, jak i polskich publikacjach, poświęconych historii Prus Wschodnich i Zachodnich, przy czym do tej pory rzadko krytykowane były w nim elementy antysemickie czy narodowosocjalistyczne. Wręcz przeciwnie: Marian Biskup określił ten tekst jako »wnikliwy«[4], a krytykował jedynie pod względem jednostronnego skupienia się na społeczności niemieckiej. Do tej pory nikt nie wpadł na pomysł, by podejrzewać autorów powołujących się na tekst Maschkego o to, że bliski jest im narodowy socjalizm. Kiedy przedstawiałem Maschkego na tle niemieckich badań poświęconych historii Europy Wschodniej, to chciałem tylko zwrócić uwagę na naukowy kontekst tego artykułu, którego koncepcja powstała zapewne jeszcze przed powrotem Maschkego z niewoli sowieckiej. Marian Biskup miał rację, twierdząc, by uważniej przyjrzeć się surowej ocenie Henryka Olszewskiego, na którego z kolei powołuje się Jasiński[5]. Trzeba tu bardzo wyraźnie podkreślić konieczność takiej krytycznej perspektywy. Nie chodzi ani o to, by błędy polityczne rozliczać poprzez osiągnięcia naukowe, ani też o to, by badania mierzyć miarą niedopuszczalnych ze względów politycznych działań, co najwyraźniej odnosi się do poglądów Jasińskiego. Wypada wreszcie zadać pytanie, skąd wzięło się to podstawowe nieporozumienie. Nie potrafię tu rozpoznać ani fundamentalnego konfliktu polsko-niemieckiego, ani też konfliktu pokoleń – dyskusje kilku ostatnich lat, a także wspomniana tu perspektywa Mariana Biskupa świadczą o tym, że te kryteria akurat nie znajdują tu zastosowania. Raczej chodzi o pozostałości sposobu myślenia w kategoriach obozów politycznych lub narodowych, które nie są przypisane do żadnego wieku. W centrum rozważań powinny się jednak znajdować nowe – lub na nowo postawione – pytania o procesy historyczne, i to bez wszelkich politycznych zamiarów legitymowania tego lub innego stanu. I takie było sedno przedstawionych przeze mnie rozważań.
[1] Por. W poszukiwaniu tożsamości: Mazurzy i Warmiacy w XIX i XX w., w: »Borussia. Kultura. Historia. Literatura«, nr 1/1992, s. 3–15.
[2] Janusz Jasiński, Kilka uwag o artykule Jörga Hackmanna »Potrzeba zmiany«, w: »Komunikaty Warmińsko-Mazurskie« nr 2, 2001, s. 277–281.
[3] Erich Maschke, Preußen. Das Werden eines deutschen Stammnamens [1955], w: Domus Hospitalis Theutonicorum. Europäische Verbindungslinien der Deutschordensgeschichte. Gesammelte Aufsätze aus den Jahren 1931–1963, Bonn 1970, s. 158–187 [Prusy. Powstanie niemieckiej nazwy plemiennej].
[4] Marian Biskup, Das Problem der ethnischen Zugehörigkeit im mittelalterlichen Landesbau in Preußen. Zum Stand der Forschung, w: »Jahrbuch für die Geschichte Mittel- und Ostdeutschlands« 40/1991, s. 3–25, tu s. 5, por. także Etniczno-demograficzne przemiany Prus Krzyżackich w rozwoju osadnictwa w średniowieczu. (o tzw. nowym plemieniu Prusaków), w: »Kwartalnik Historyczny« 98/1991, nr 2, s. 46–67, tu s. 47 »wnikliwa rozprawa«.
[5] Marian Biskup, Reprezentanci kręgu królewskich historyków. Erich Maschke i Karl Kasiske, w: Dzieje historiografii Pomorza Gdańskiego i Prus Wschodnich 1920–1939 (1944). (Kierunki, Ośrodki, najwybitniejsi przedstawiciele). Materiały sesji w Toruniu 15–16 IX 1991, Andrzej Tomczak (red.), Toruń 1992, s. 135–162, tu o Maschkem s. 135–149, o cytacie Olszewskiego s. 148.