Andreas Lawaty
1

Tłumaczenie: Katarzyna Leszczyńska

Nie można wykluczyć, że propozycja, aby z Berlina i Brandenburgii utworzyć nowy kraj federalny (land) o nazwie Prusy, narodziła się w sposób naturalny z charakteru obchodów roku 2001 jako roku Prus: miały one na celu wzmocnienie nie tyle niemieckiej, co berlińsko-brandenburskiej tożsamości.

Wybór Królewca – dzisiejszego Kaliningradu – na centrum uroczystości, byłby historycznie stosowniejszy, jednakże politycznie ani możliwy, ani korzystny. Już fakt świętowania roku Prus w rocznicę koronacji księcia elektora Brandenburgii, Fryderyka III, na króla Fryderyka I »w Prusach« powinien był wystarczająco wyraźnie uświadomić, że korzenie monarchii Hohenzollernów leżą w Brandenburgii i Prusach. Jeżeli więc Brandenburgia wraz z Berlinem nazywane są obecnie »Prusami«, nie może chodzić o pojęciowe przywrócenie tożsamości regionalnej. Dlaczego jest to niemożliwe, można by z łatwością przeczytać w »Wędrówkach przez Marchię Brandenburską« Fontanego. Jednak »duch pruski« najwyraźniej wciąż jeszcze wieje tam, gdzie mu się podoba. Co do »ducha« — jak i gdzie można go uchwycić? Gdzieś pomiędzy tolerancją a militaryzmem, wykształceniem, obowiązkiem, punktualnością a (ślepym) posłuszeństwem?

Kiedy ma się problemy z własną tożsamością, sama nasuwa się myśl, żeby skorzystać z sąsiedzkiej pomocy. W końcu własne ja kształtuje się w znacznym stopniu poprzez porównanie z kimś innym, najlepiej z najbliższym. Jeżeli rzucimy zatroskane spojrzenie na polskiego sąsiada, zastanawiając się, jak zareagowałby na przywrócenie — oczywiście pokojowych — Prus, stwierdzimy ze zdumieniem: polski sąsiad już dawno na nowo odkrył dla siebie Prusy, i to z ważnego powodu: znaczne części dawnej Polski przez dłuższy czas należały do Prus (przede wszystkim Wielkopolska), czego ślady widoczne są do dzisiaj; co więcej, duża część Prus — ich pierwotnego (Prusy Zachodnie i częściowo Wschodnie), nabytego (Pomorze Zachodnie) i zdobytego (Śląsk) terytorium, jak również obszary wschodniej Brandenburgii — należy dzisiaj do Polski i wcale nie utraciła swojej wcześniejszej tożsamości. Nie chodzi przy tym o obszary od stuleci »niemieckie«, a raczej, szczególnie w przypadku dawnych Prus, o tereny znajdujące się poza granicami starej Rzeszy, które po upadku państwa zakonnego były związane z Polską unią personalną (zachodnie Prusy Królewskie) lub stosunkiem lennym (wschodnie Prusy Książęce), i pod względem etnicznym, konfesyjnym i kulturowym charakteryzowały się taką różnorodnością i takimi napięciami, jakie w epoce nowoczesnego nacjonalizmu były trudne do pojęcia, a w epoce (pozornie) ponarodowej muszą być chronione przed idealizacją czyhającą w wyobrażeniu wielokulturowego raju.

Dzisiejsi (w przeważającej większości) polscy mieszkańcy tych terenów mają prawo — przynajmniej od 1989 roku przyznane również politycznie — do przyswajania sobie całej historii ich ziemi rodzinnej. I coraz częściej robią z tego prawa użytek. Chodzi przy tym nie tyle o pytanie, czy kamienie w tych regionach mówią po niemiecku, czy po polsku, lecz raczej o to, co mówią. Aby uniknąć jednoznaczności etnicznego przypisania, organizacja, która poświęciła się odzyskiwaniu różnorodnej etnicznie i kulturowo przeszłości dla tożsamości obecnych mieszkańców dawnych, a dzisiaj polskich Prus, wybrała sobie na nazwę łacińskie, a więc pojęciowo neutralne określenie Prus — »Borussia«. Dzięki publikacjom, imprezom i spotkaniom »Borussia« może poszczycić się sukcesami, których siła oddziaływania sięga daleko poza region. Na takie właśnie wzmacnianie tożsamości nie przez zawężenie, lecz przez poszerzenie własnych horyzontów, zwrócił niedawno uwagę publicysta Adam Krzemiński w tygodniku »Polityka« (nr 9/2002); swoje rozważania opatrzył tytułem »Prusy to my«:

»A jednak prawdziwe Prusy istnieją nadal, i to u nas. Pruska historia i pruski spadek jest częścią naszego własnego problemu z regionalną historią ziem, na których mieszkamy już od ponad półwiecza.«

Polskich protagonistów tej integracyjnej pracy wspierała do niedawna poprzez przykład i zaangażowanie hrabina Dönhoff, symboliczna postać »prawdziwego prusactwa«. W tym kontekście nie można pominąć również »zachodniego Prusaka«, Günthera Grassa.

»Prawdziwe Prusy« Polski istnieją »na miejscu«, stanowią miejsce zamieszkania wielu Polaków i nie są bynajmniej identyczne z powstałym w roku 1701 królestwem, chociaż również z tymi Prusami mają wiele, bardzo wiele do czynienia. Nowoczesne państwo pruskie jest mianowicie z powodu swojej konsekwentnie praktykowanej negatywnej polityki wobec Polski (Klaus Zernack) — kwitnącej również po rozbiorach Polski, a w obliczu powolnego końca Prus oddziałującej także post mortem — równie trwałym składnikiem polskiej historii, co dawne Prusy ze swoją pozytywną (chociaż nie bezkonfliktową) polityczną wspólnotą interesów z dawną Polską. Polskie nauki historyczne od dawna zajmują się oddemonizowywaniem obrazu Prus (można to wyczytać chociażby w pracach Mariana Biskupa czy Stanisława Salmonowicza, w powstającej w Poznaniu czterotomowej historii Prus 1500–1947, czy też w pracach młodszych historyków, np. Roberta Traby), nie tracąc jednak z oczu politycznego konfliktu interesów między Prusami a Polską. Zróżnicowane spojrzenie na historię Prus – dawnych i nowoczesnych – otwiera drogę do kulturowej identyfikacji z pruskimi regionami. Natomiast restytucja państwa pruskiego, nawet jeżeli w bezzębnej wersji landu niemieckiego i w formie Brandenburgii, przyklejającej sobie fałszywą etykietkę, jest mało pomocna integracji Prus w polską pamięć historyczną. To, że ta nowa debata o Prusach nie wywołała w Polsce szczególnego wzburzenia, wiąże się z przejrzeniem jej politycznej sztuczności. Mający korzenie w ekonomicznej niepewności strach, chociażby przed rozprzedaniem polskiej ziemi obcym, przede wszystkim oczywiście niemieckim obcym, jest problemem społecznym, który kwitnie również bez wszelkich debat o Prusach i może być wykorzystywany do manipulacji politycznych.

Z punktu widzenia polskiego »historycznego narodu« przywrócenie niemieckiej jedności stanowiło proces »naturalny«. Decydujące znaczenie z polskiego historycznego punktu widzenia miało to, że Prusy nie były niezbędne do stworzenia jedności. Tak mogłoby pozostać podczas konsolidowania tej jedności, jak również podczas rozbudowywania regionalnych tożsamości poszczególnych landów.

Gdy premiera Brandenburgii, Manfreda Stolpego, spytano 21 lutego [2002 roku] na jednej z imprez »Deutchen Kulturforums östliches Europa«, co myśli o nazwie Prusy dla nowego landu, udzielił odpowiedzi zaiste salomonowej: podczas podróży po Polsce stwierdził, że historia Prus jest tam przedmiotem bardzo intensywnych badań. Powinno się więc spytać Polaków — w pewnym sensie jako ekspertów — co sądzą o tym pomyśle. Opłaca się posłuchać.