Tłumaczenie: Łukasz Augustyniak
1.
Publicysta i historyk niemiecki Sebastian Haffner zauważył kiedyś, że w demokratycznych społeczeństwach pojawienie się nowego pokolenia pociąga za sobą nową interpretację historii:
»W przeciwieństwie do Niemiec w Anglii jest rzeczą uznaną, że każda nowa generacja przedłożyć musi swoją własną wizję przeszłości. Dzieje się tak nie dlatego, że nowe pokolenia nagle wchodzą w posiadanie wiedzy absolutnej, nieznanej dotąd ich poprzednikom, lecz dlatego, że nasza płynna rzeczywistość za każdym razem odsłania nowy aspekt prawdy dotyczącej przeszłości.[1]«
Haffner, który przeżył wojnę na emigracji w Wielkiej Brytanii, nie był autorem nużących swą obszernością monografii historycznych, lecz doskonałym interpretatorem historii, wielkim niemieckim eseistą oraz miłośnikiem kultury angielskiej. Jego »Uwagi na temat Hitlera« uważane są w Niemczech za jedno z najważniejszych dzieł dotyczących Trzeciej Rzeszy. Obszerny esej Haffnera zatytułowany »Prusy odarte z legendy«, opublikowany początkowo w 1978 roku w hamburskim tygodniku »Stern«, a następnie w formie książkowej, od początku wzbudził w Niemczech sensację, stając się dużym wydarzeniem kulturalnym. Książka Haffnera zapoczątkowała całą lawinę prób nowej interpretacji historii Prus, ochrzczoną na początku lat osiemdziesiątych przez dziennikarzy terminem »pruskiej fali« (Preussenwelle). Jej kulminacją stało się otwarcie w 1981 roku wystawy poświęconej historii Prus w odrestaurowanym budynku berlińskiego Martin-Gropius-Bau.[2] Haffner dobrze wyczuł sprzyjającą atmosferę intelektualną, gdy swoim nowatorskim podejściem spróbował przedstawić
»oryginalność, czy nawet unikatowość, tego nieistniejącego już państwa, które nazwać by również można – zależnie od punktu widzenia – ‚sztucznym tworem‘ albo ‚dziełem sztuki‘.«
Po okresie intensywnej debaty dotyczącej nazistowskiej przeszłości, zwłaszcza na tle konfliktu pokoleń 1968 roku, społeczeństwo zachodnioniemieckie zdawało się być gotowe do podjęcia dyskusji dotyczącej wcześniejszych rozdziałów niemieckiej przeszłości. Nowa interpretacja historii Prus miała uwzględnić wyniki badań nad okresem hitleryzmu, zważywszy, że nie tylko lewicowi czy liberalni niemieccy intelektualiści, ale już i Churchill, i de Gaulle, uważali hitlerowski totalitaryzm za konsekwentną kontynuację militaryzmu pruskiego. To w pruskich cnotach leżało źródło ślepego posłuszeństwa cechującego niemieckie społeczeństwo czasów Hitlera. Hannah Arendt trafnie opisała epizod podczas procesu dotyczącego »ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej«, gdy jeden z hitlerowskich oprawców, Eichmann, bronił się, mówiąc — niczym pruski urzędnik — że czynił tylko swą powinność.
W latach siedemdziesiątych Niemcy Zachodnie miały już za sobą pierwszy okres rozliczania się ze swoimi najnowszymi dziejami. Przyszedł czas zajęcia się starszymi rozdziałami historii Niemiec, w tym także sprawą Prus, których zaborcza polityka przyczyniła się wydatnie do zjednoczenia państw niemieckich w 1871 roku i tym samym do powstania nowoczesnego niemieckiego państwa narodowego.
Zapanowało przekonanie, iż współczesne państwo niemieckie nie może się obejść bez debaty nad swoją pruską przeszłością. W opublikowanej w 1981 roku książce zatytułowanej »Fragen an Preußen« (Pytania pod adresem Prus) historyk z Getyngi Rudolf von Thadden stwierdza, iż kontrowersje wokół tematu Prus są odbiciem poszukiwania własnej niemieckiej tożsamości, gdyż nie sposób odnaleźć jej bez otarcia się o »pruski róg niemieckiej historii«.[3] W swojej książce von Thadden zwraca uwagę, że ta nowa – jak ją nazywa – »pruska nostalgia« nie powinna być postrzegana jako zwykła ucieczka od rzeczywistości, przejaw tęsknoty za przeszłością, czy skutek uboczny spowodowany zmęczeniem intensywną powojenną debatą rozrachunkową. Von Thadden pisze:
»raczej można by powiedzieć, iż nowa wrażliwość na temat Prus jest wynikiem krytycznej oceny [...] sposobu widzenia dnia dzisiejszego i jego niedostatecznego osadzenia w perspektywie historycznej. Nie jest bynajmniej ucieczką od zachodnioniemieckiej »rzeczywistości federalnej«, a raczej próbą wsparcia teraźniejszości poprzez jej głębsze zakorzenienie w przeszłości.«
»Pruska fala« była wynikiem popularnego wówczas wśród liberalnych elit politycznych lat siedemdziesiątych przekonania, że życie demokratycznych Niemiec Zachodnich nie będzie się mogło kształtować w politycznej próżni, tzn. bez odwoływania się do tradycji i przeszłości.
Konfrontacja z pruską historią nie ominęła także Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Część podających się za reformatorów przywódców partyjnych skupionych wokół Ericha Honeckera odkryła w latach siedemdziesiątych w silnym, »przednarodowym« państwie pruskim interesujące dziedzictwo. Wyrazem tego zmienionego podejścia Berlina Wschodniego do Prus był powrót pomnika Fryderyka II na dawne miejsce przy alei Unter den Linden, publikacja wielu książek na temat Prus (jak np. popularna biografia Fryderyka II pióra Ingrid Mittenzwei) czy też powstanie serialu telewizyjnego o życiu pruskiego generała Scharnhorsta.
2.
Podjęta przez Sebastiana Haffnera próba nowej interpretacji historii Prus miała na celu wyodrębnienie tych elementów pruskiej państwowości, które mogły by mieć odniesienie do dnia codziennego zachodnioniemieckiej demokracji. Prusy interesujące Haffnera to raczej XVIII-wieczne »surowe państwo racjonalizmu« (rauher Vernunftsstaat) niż XIX-wieczny kraj mający decydujący wpływ na zjednoczenie Niemiec:
»Prusy swojej klasycznej epoki, epoki XVIII wieku, były nie tylko najmłodszym, ale i najnowocześniejszym państwem europejskim.«
Haffnera fascynował w nich
»wysoko rozwinięty poziom państwowości, nieprzekupne władze, niezależne sądownictwo, tolerancja religijna i oświeceniowy system edukacji.«
Wyjątkowo pozytywnie ocenił zwłaszcza Haffner tolerancję religijną i politykę imigracyjną kraju — to przybyszom właśnie zawdzięczało rozczłonkowane, zubożałe państwo Hohenzollernów okres swego rozwoju i modernizacji. W ciągu kilku zaledwie dziesięcioleci Prusy stały się nie tylko potęgą militarną, ale i wzorem dla innych państw pragnących reform wewnętrznych. To właśnie we fryderycjańskich Prusach, tym przednarodowym »sztucznym tworze« (Kunstgebilde), dopatrywał się Haffner, liberalny publicysta berliński z angielskim paszportem, źródła inspiracji i odrodzenia dla podzielonych Niemiec, starających się wyswobodzić z okowów nacjonalizmu. Według Rudolfa von Thaddena Haffner uczynił z Prus model państwowości dla całych podzielonych Niemiec. Von Thadden skomentował to tak:
»Da się żyć, jeżeli państwo wypełnia swe obowiązki wobec obywateli. Nie musi ono mieć narodowego charakteru, aby dobrze funkcjonować, bowiem dla wartości państwa decydujący jest nie nacjonalizm, lecz racjonalizm.«
Dobrym przykładem zafascynowania zachodnioniemieckich intelektualistów fryderycjańskimi Prusami jako »surowym państwem racjonalizmu« jest książka lewicowego publicysty Bernta Engelmanna »Preußen. Land...« [»Prusy: kraj nieograniczonych możliwości«, tłum. B. Jodkowska, Poznań 1984]. Engelmann podkreśla w niej
»pełną otwartość Prus na przypływ emigrantów z rozmaitych krajów, ich gotowość wchłaniania uchodźców religijnych, rozmaitych dysydentów i uciekinierów.«[4]
Książki lewicowo-liberalnych intelektualistów, takich jak Haffner czy Engelmann oraz obszerna wystawa w berlińskim Martin-Gropius-Bau w roku 1981, stanowiły ważny zwrot w niemieckiej historiografii, a także odwrót od stereotypu postrzegania Prus jako »siedliska militaryzmu i reakcjonizmu w Niemczech« (jak kraj ten określono w ustawie państw sprzymierzonych o likwidacji Prus z 25 lutego 1947 roku). Według berlińskiego historyka Eberharda Strauba nie tylko państwa sprzymierzone widziały w historii Prus korzenie agresywnego nacjonalizmu epoki wilhelmińskiej i późniejszego faszystowskiego nacjonalizmu.[5] Tego zdania była również, według Strauba, większość liberalnych zachodnioniemieckich historyków i polityków po II wojnie światowej. Takie potępienie Prus nie może dziwić, jeśli zważymy, że Trzecia Rzesza szukała swojej politycznej legitymizacji właśnie w odwoływaniu się do historii Prus. Zwłaszcza podkreślanie ekspansywności pruskiej polityki przez reżim Hitlera było przyczyną, iż w powojennej niemieckiej świadomości powstało przekonanie o podziale historycznego dziedzictwa kraju na negatywne pruskie oraz (ogólnie rzecz biorąc) pozytywne innych niemieckich landów i regionów. Ta właśnie wizja »dualizmu dziedzictwa Niemiec« miała według Eberharda Strauba dominujący wpływ na kształtowanie się kultury politycznej powojennego federalnego państwa niemieckiego. Eberhard Straub zwrócił uwagę na to, że owa koncepcja dualizmu Niemiec stworzona została po utworzeniu Rzeszy Niemieckiej przez Francuzów pokonanych przez Prusaków w 1871 roku:
»Jedne Niemcy, dobrotliwie rozmarzone, interesujące się jedynie muzyką i filozofią, wystarczają same sobie i żyją w harmonii ze światem. Niemcy drugie, zepsute przez Prusy, żyją tylko gospodarczą i polityczną ambicją, stawiają swe narodowe zadania wobec innych i irytują pozostałe narody swoim brakiem idealizmu. Niemcy mogą odnaleźć swój prawdziwy charakter tylko wtedy, gdy odrzucą dominację Prus albo zostaną spod niej wyzwolone.«
Ta koncepcja przydała się doskonale przy tworzeniu demokratycznego państwa niemieckiego po upadku Trzeciej Rzeszy. Zarówno aliantom, jak i Związkowi Radzieckiemu odpowiadało oskarżanie za zbrodnie dyktatury hitlerowskiej nie całości społeczeństwa, lecz głównie Prusaków. Także samym Niemcom ten sposób myślenia był bardzo na rękę. Zaczęli stwarzać sobie nowe, »regionalne« tożsamości polityczne, oparte na dalekiej przeszłości, czasach jeszcze sprzed powstania państwa pruskiego. Straub zauważa:
»Po wszystkich klęskach historii Niemcy poczuli silną tęsknotę za stabilnością. Tym, co pozostało niezniszczone, okazała się koncepcja małych ojczyzn, historycznych landów. To one błyszczały obiecująco pod gruzami pruskich ‚nawarstwień‘.«
Straub podkreśla, iż w świadomości obywateli Republiki Federalnej przez długi czas funkcjonował taki schemat myślenia: jest jedna, negatywnie zabarwiona niemiecka przeszłość — epoka obciążona Prusami i reżimem hitlerowskim, oraz druga, mniej splamiona, wcześniejsza historia, która ma szansę stać się inspiracją dla dzisiejszej niemieckiej tożsamości politycznej. Straub pisze:
»przeszłość łączy się z narodowym socjalizmem i z wszystkim co do niego doprowadziło – to tu jest miejsce Prus. Dawniejsze zaś czasy, okres sprzed przeszłości, są natomiast czyste i to one pokazują nam ‚skąd przyszliśmy i dokąd idziemy‘.«
Dwadzieścia lat po nastaniu »pruskiej fali« i jedenaście lat po zjednoczeniu Niemiec Eberhard Straub wysunął postulat włączenia całości historii Prus, z jej dobrymi i złymi rozdziałami, do historii Niemiec. Straub podkreślił, że obiektywna próba analizy historii musi wreszcie skończyć z podwójnym obrazem Niemiec:
»Celowe rozdzielanie Prus od Niemiec prowadzi jedynie do sprzeczności i bezradności. Istnieje jedna tylko historia Niemiec, przynajmniej od XIX wieku, i wspólna odpowiedzialność za udział w niej i jej winy […]. Niemiecki nacjonalizm, który doprowadził w dwudziestym wieku do tak strasznych wypaczeń, nie zrodził się przecież jedynie w głowach reakcyjnych junkrów znad wschodniej Łaby, powodowanych militarystycznymi ambicjami. Niemiecki nacjonalizm żywił się właśnie energią małych południowo-zachodnich krajów niemieckich, z ich pojęciem lokalnego liberalizmu. Wbrew federalistycznej legendzie Niemcy starali się zmienić swoją sytuację życiową, bo czuli się ograniczeni przestrzennie i pragnęli dużego państwa, jednej nacji.«
Wywody Eberharda Strauba ukazują jasno, że debata na temat Prus zapoczątkowana w końcu lat siedemdziesiątych była próbą położenia kresu fragmentarycznemu pojmowaniu historii. Miała przyczynić się do rozumienia niemieckiej przeszłości jako całości, z wszystkimi jej pozytywami i negatywami. Jednakże takie próby znalezienia Prusom nowego miejsca w niemieckiej historii kończą się najczęściej przesadnym mitologizowaniem ich przeszłości. Niebezpieczeństwo takie widać jasno i w pruskich debatach Sebastiana Haffnera. Haffner (»Preußen ohne Legende«) dzieli historię Prus na cztery okresy:
»klasyczne Prusy XVIII wieku; romantyczne Prusy półwiecza między Napoleonem a Bismarckiem; niemiecko-nacjonalistyczne Prusy epoki bismarckowskiej i postbismarckowskiej; oraz, dodatkowo, republikańsko-demokratyczne Prusy okresu Republiki Weimarskiej; w tych ostatnich możemy się dopatrzyć kilku wyraźnych cech dzisiejszej Republiki Federalnej.«
Taki podział historii Prus na pozytywne i negatywne okresy ich przeszłości niesie ze sobą idealizację fryderycjańskich Prus jako modelu państwa Oświecenia. Haffnerowska relatywizacja pruskiej polityki ekspansjonistycznej XVIII i XIX wieku irytować musi zwłaszcza polskiego czytelnika. Według Haffnera wszystkie państwa tamtej ery były w istocie państwami militarystycznymi, wszystkie prowadziły wojny zaborcze, a ich podboje czyniły je sławnymi. Dla Haffnera Prusy były wielokulturowym państwem epoki racjonalizmu i nie powinno się ich obwiniać za niemieckie przestępstwa popełnione w XX wieku:
»Prus nie można oskarżać o sprowokowanie katastrof niemieckiej historii dwudziestego stulecia. Wiek dwudziesty nie był bowiem wiekiem Prus, podobnie jak wiek dziewiętnasty, w którym to Prusy znajdowały się głównie w defensywie. Prusy były państwem osiemnastowiecznym, państwem rozumu w dobie racjonalizmu, państwem z retorty, którego jedynym celem było samo istnienie, państwem bez innej myśli niż własna państwowość. W XIX wieku Prusy wpadły w tarapaty, gdy zostały skonfrontowane z dwiema obcymi im dotąd ideami — demokracją i nacjonalizmem. Z nimi to miały się Prusy w wieku tym zmagać — z hasłami Rewolucji Francuskiej podczas reform swojej państwowości w początku XIX wieku oraz, pięćdziesiąt lat później, z ideą niemieckiego nacjonalizmu za panowania Bismarcka. Zetknięcie się Prus z demokracją nie przyniosło spodziewanych efektów, przeciwnie, doprowadziło do pięćdziesięciu lat reakcjonizmu w kraju. Późniejsze zaś, »udane« przejęcie idei nacjonalizmu przez Prusy, doprowadziło do ich wtopienia się w nowe państwo niemieckie. Tak więc, paradoksalnie, sukces Bismarcka okazał się końcem Prus.«
Podobnie jak Haffner również Marion Gräfin Dönhoff starała się rozgrzeszyć Prusy z odpowiedzialności za XX-wieczny niemiecki nacjonalizm.[6] Według Gräfin Dönhoff historia Prus zakończyła się wraz z utworzeniem Rzeszy w 1871 roku – Prusy wcielone do Rzeszy miały już niewiele wspólnego z »dawnymi Prusami«. To dopiero po 1871 roku wykształciły w sobie cechy, które budziły powszechne zdumienie, jeśli nie odrazę. To wówczas pieniądz stał się dominującym kryterium, zastępując etos »obowiązku i honoru«. Wizja Prus przedstawiana przez Gräfin Dönhoff przypomina obraz prezentowany przez Haffnera: państwo Fryderyka i reformatorów Steina i Hardenberga widziane jest z pozycji jego pozytywnego dorobku kulturowego i politycznego. XVII-wieczne Prusy czasów Fryderyka były, według Gräfin Dönhoff, bliskie idei państwa prawa, państwa będącego wynikiem
»genialnej kombinacji rodzących się praw jednostki i scentralizowanych kompetencji króla. Genialnej dlatego, że obie jej części składowe stworzone były jakby dla wzajemnej kontroli — skodyfikowane prawa jednostki ograniczały władzę króla; zaś miłujący rozsądek król swoją mocą zapobiegał walkom o partykularne interesy, co jednak nie oznaczało, że system ten działał zawsze bez zarzutu.«
Podobnie jak Haffner Dönhoff relatywizuje ekspansjonistyczną politykę zagraniczną Prus:
»Również udział w pierwszym rozbiorze Polski w roku 1772 jest czarną plamą w historii Prus, przynajmniej z dzisiejszego punktu widzenia. Zauważyć jednak należy, że ówczesny światopogląd koncentrował się wyłącznie na pojęciach siły, zaboru i sławy — ta sama polityka cechowała ówczesną Szwecję, Hiszpanię, Francję czy Austrię. Jeśli tylko wydawało się to przydatne, bez wahania zmieniano alianse i łamano wzajemne układy.«
Podkreślić należy, iż mimo całej idealizacji Prus fryderycjańskich i królestwa Prus z początków XIX wieku Gräfin Dönhoff zauważa także tę negatywną spuściznę państwa pruskiego, która w połączeniu z XX-wiecznym nacjonalizmem doprowadziła do spadku tolerancji i ograniczenia praw człowieka.
»Dla Prus, tych dawnych Prus, ideał państwowości miał zawsze w sobie coś z metafizyki; tak było w wieku osiemnastym w wypadku racji stanu, tak było i w przypadku przeprowadzanych reform. Wydawać by się mogło wręcz, że tamtym Prusom, z całym ich umiarem i duchową koncentracją, bardziej zależało na realizowaniu konkretnej idei niż na dobru ogólnym. Reformatorzy idealizowali państwo, widzieli w nim rodzaj jakiegoś duchowego laboratorium, w którym to dojść miało do dalszego rozwoju człowieka. Nie uwzględnili jednak możliwości walki o władzę i tym samym doprowadzili do wypaczenia tego, co było ich głównym celem – zabezpieczenia praw jednostki w obliczu nieposkromionych apetytów państwa.«
Mimo iż Gräfin Dönhoff zauważyła niedoskonałość pruskiego ideału państwowości, nie dostrzegła jednak kontynuacji jego tradycji w totalitarnym państwie hitlerowskim. Jedynie oficerów odpowiedzialnych za przygotowanie zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 roku cechowała »pruska cnota umiaru«. W przeciwstawieniu się Hitlerowi widzi Gräfin Dönhoff ożywienie »pruskiego ducha« i tworzy w ten sposób mit, z którym nie zgadza się nawet tak konserwatywny historyk jak Eberhard Straub: »Nie można mówić o historii Prus w ramach narodowego socjalizmu, albowiem narodowy socjalizm należy do historii Niemiec, a nie Prus. Prusacy, którzy znaleźli się w ruchu oporu i zostali zamordowani po 20 lipca 1944 roku, działali jako Niemcy. To prawda, że odwoływali się świadomie do pruskiej tradycji, ale była to tradycja rozumiana przez nich jako przez Niemców. Dla nich Prusy były częścią składową Rzeszy, były wspomnieniem i to zapewne nie najważniejszym, ponieważ chodziło im o honor i splamione imię ojczyzny. Ludzie ci koncentrowali się na planach moralnej i politycznej odnowy Niemiec, nie zajmując się ani przyszłością, ani przeszłością Prus.«
3.
Zdziwienie może budzić fakt, że »pruska fala« lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych nie została zapoczątkowana żadnym jubileuszem. Z kolei jedenaście lat po zjednoczeniu Niemiec trzechsetna rocznica samokoronacji brandenburskiego księcia elekta na króla Prus stała się pretekstem do powrotu tej problematyki. Zarówno Berlin, jak i Brandenburgia obchodziły tę rocznicę, nie tylko obwołując rok 2001 »Rokiem Prus 2001«, ale też inicjując i finansując dużą liczbę wystaw i innych wydarzeń kulturalnych. Tym razem nie rozpoczęto jednak nowej debaty czy też nowego »pruskiego Renesansu« jak przed dwudziestu laty. Adam Krzemiński trafnie określił te obchody jako przemiał historycznych odpadków — wpływ tematyki pruskiej na »Republikę Berlińską« był tym razem znacznie bardziej ograniczony.[7] Krytyczny bilans obchodów roku 2001 znajdujemy w tekście Hermanna Rudolpha, znanego dziennikarza i wydawcy liberalnego berlińskiego dziennika »Der Tagesspiegel«:
»Mimo wszystkich wysiłków, wszystkich gości, wspomnień o hutach i fabrykach cukru w przełomie Odry, przypominania początków uprawy ziemniaków, niewiele z tego roku zostaje nam w pamięci. Żadna zapowiadana poważna debata właściwie się nie odbyła, nowy obraz Prus się nie pojawił. Na dodatek zamknięta zostaje jedyna instytucja naukowa zajmująca się Prusami, mianowicie Instytut Badania Historii Prus (Forschungsinstitut für die Geschichte Preußens) [...], a niemieckie kraje związkowe rozważają [...] wycofanie się z udziału w Fundacji Pruskiego Dziedzictwa Kultury (Stiftung Preußischer Kulturbesitz).[8]
Fakt, iż »Rok Prus 2001« nie stał się wydarzeniem kulturalnym w zjednoczonych Niemczech wiąże się z tym, że zmienił się stosunek do tematyki pruskiej — dzisiaj podchodzi się do niej z większym dystansem, a temat państwa Pruskiego nie jest wykorzystywany już do celów politycznych. W dzisiejszych Niemczech nie widać żadnych poważniejszych prób mitologizowania tematyki pruskiej, a plamy na ich historii nie budzą już żywych polemik. W dzisiejszych Niemczech na pierwszy plan wysunęła się debata o systemach totalitarnych XX wieku. We wschodnich krajach związkowych dyskusja na temat historii i spuścizny Niemieckiej Republiki Demokratycznej ma o wiele większe znaczenie niż kolejna konfrontacja z fryderycjańskimi czy też wilhelmińskimi Prusami. Na dodatek próby tłumaczenia zbrodniczej »wydajności« maszynerii hitlerowskiego reżimu czy jego ekspansywnej polityki zagranicznej tzw. drugorzędnymi cechami pruskimi i fryderycjańskim militaryzmem większości Niemców wydają się dziś zbyt szablonowe. Fakt, że wiele osób nie łączy dziś automatycznie Niemiec hitlerowskich z Prusami jest wynikiem debaty publicystów i historyków z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, która uwydatniła także pozytywne strony pruskiej spuścizny.
Mimo iż »Rok Pruski 2001« nie rozpoczął nowego »pruskiego Renesansu« ani nie przyniósł żadnych znaczących odkryć, warto jednak poświęcić mu nieco uwagi, ponieważ takie podejście do tematyki pruskiej, w sposób znacznie bardziej stonowany, mówi nam wiele o współczesnych Niemczech.
4.
Podobnie jak przed dwudziestu laty, także i w »Roku Pruskim 2001« daje się zauważyć próby mitologizowania tematu — w spuściźnie po pruskim państwie starano się doszukiwać źródeł inspiracji dla współczesnych społeczeństw. Sztandarowym przykładem takiego podejścia był esej berlińskiego socjologa Nicolausa Sombarta zatytułowany »Powinność, służba, dyscyplina«.[9] Sombart przeciwstawia w nim nowoczesnemu hedonistyczno-niechlujnemu stylowi życia, mającemu na celu wyłącznie dobro własne, »pruskiego ducha«; w dzisiejszej indywidualnej postawie życiowej widzi Sombart zagrożenie dla funkcjonowania społeczeństwa jako wspólnoty budującej nowoczesne państwo. »Duch pruski«, pisze autor, nie jest jedynie automatycznym przeniesieniem wojskowego drylu na resztę społeczeństwa, ale też systemem myślowym,
»którego centralnym założeniem jest przekonanie, iż właściwym celem życia jest służenie jakiejś wyższej sprawie — misją wykraczającą poza sferę jednostkową. Jest systemem moralnych norm, którego kwintesencją są trzy słowa: powinność, służba i dyscyplina. Razem wzięte stanowią wzorzec sposobu życia, który [...] sprawdza się w każdym społecznym systemie. Rozwijają takie cechy społeczne, jak ochota do pracy, dzielność, uczciwość, obowiązkowość i wytrwałość.«
Według Sombarta »etyka pruska« jest podstawą każdego dobrze funkcjonującego społeczeństwa przemysłowego. Właśnie w czasach kryzysów należy wracać do katalogu tych wartości, niebędących wartościami specyficznie pruskimi, lecz odmianą
»zachodniego sposobu myślenia, który zaczął się upowszechniać w Europie [...], począwszy od okresu Reformacji.«
W tym duchu powinniśmy przekształcać nasze społeczeństwa, systemy społeczne i państwowe — takie duchowe dziedzictwo Prus postrzega Sombart jako najcenniejsze źródło energii dla dzisiejszego państwa niemieckiego.
Esej Sombarta, berlińskiego dandysa, uderzający elokwencją i intelektualną oryginalnością, okazał się jednakże jedyną znaczącą próbą wyodrębnienia pozytywnych cech pruskiego dziedzictwa. Inne pozytywne głosy w dyskusji na temat Prus wywarły mniej oryginalne wrażenie; prezydent Johannes Rau, w swojej mowie z okazji rozpoczęcia obchodów »Roku Prus 2001«, określił ich dziedzictwo jako wielką, nieodzowną część naszej historii, jako
»nad wyraz bogate dziedzictwo kulturowe, sięgające od Schlütera, Knobelsdorffa, Schinkla, aż po Borussię Dortmund i czarno-białe koszulki reprezentacji Niemiec w piłce nożnej.[10]
Mało przekonująco wypadła także wystawa upamiętniająca trzechsetlecie koronacji Fryderyka I. Organizatorzy wystawy, powodowani chęcią zaprzeczenia stereotypom o Prusach jako państwie czysto militarnym, położyli nacisk na barokowość epoki pierwszego króla Prus. Efektem tej ostrożnej i »apolitycznej« koncepcji było nie tylko zorganizowanie nieciekawej wystawy, ale i zaprzepaszczenie wielkiego tematu, jak to ujął dziennikarz tygodnika »Die Zeit« Gustav Seibt. Twórcy ekspozycji starali się po prostu pokazać fryderycjańskie Prusy jako zwyczajne zachodnioeuropejskie państwo epoki baroku.[11] Ta już przez Eberharda Straucha skrytykowana tendencja politycznie poprawnego interpretowania historii miała według Gustawa Seibta na celu pokazanie
»jak największej części niemieckiej historii w świetle kryteriów zachodnich i federacyjnych. Stara Rzesza jawi się w ten sposób jako poprzedniczka powojennej republiki bońskiej; prawie wszystko inne zaś w historii Niemiec, z wyjątkiem krótkiego okresu Trzeciej Rzeszy, ma wyglądać tak jak w innych państwach europejskich, od absolutyzmu po państwo narodowe.«
Cieszy fakt, iż mniej było w zeszłym roku prób mitologizowania Prus; dominowała raczej odwrotna tendencja: o ile jeszcze przed dwudziestu laty Haffner, Gräfin Dönhoff i inni publicyści podkreślali duchową i religijną tolerancję Prus, to ubiegły rok stwierdzenia te demistyfikował. Poczdamski historyk Julius H. Schoeps przypomniał na przykład, że tak często chwalona wolność religijna Prus miała u podstaw nie miłość do bliźniego, lecz zimne wyrachowanie ekonomiczne.[12] W Prusach Fryderyka nie było mowy o równouprawnieniu prawnym Żydów. Oświeceniowe Prusy były w zasadzie gotowe przyznawać Żydom prawa obywatelskie, ale tylko pod warunkiem, że rezygnowali oni z bycia Żydami.
W trakcie zeszłorocznej dyskusji nie tylko zrewidowano pogląd o tolerancyjności Prus, ale na nowo poruszono kwestie duchowego pokrewieństwa systemu politycznego Prus z systemami totalitarnymi XX wieku. Tu wyróżnia się zwłaszcza esej wschodnioberlińskiego pisarza Rolfa Schneidera, który ukazał się w konserwatywnym dzienniku berlińskim »Berliner Morgenpost«.[13] Schneider pisze w nim m.in.:
»Narodowy socjalizm nie był prostą kontynuacją ducha Prus, jednakże to co stanowiło jego podstawę i cechy, które rozwijał, takie jak agresywność, centralizm czy ślepe posłuszeństwo, było mocno zakorzenione w tradycji pruskiej. Jeśli przyjąć definicję, że wolność obywatelska nie jest możliwa bez demokracji, to Prusy nie były nigdy państwem wolności. Niemieccy leniniści pod wodzą Ericha Honeckera wiedzieli, co robią, gdy po »odkryciu« Prus jako tematu wykorzystali ich tradycję dla swoich celów.«
Jednak najbardziej konsekwentny atak na wszelkie próby mitologizowania Prus przypuścił »Der Spiegel«[14], liberalny tygodnik ukazujący się w Hamburgu. Okolicznościowy artykuł z okazji rocznicy koronacji redakcja poświęciła historii Prus, przedstawionej bez osłonek i upiększeń. Autor, dziennikarz »Spiegla« Klaus Wiegrefe, zaatakował w nim mity pruskiej tolerancji, praworządności i umiłowania sztuki. Wiegrefe zaprzeczył zwłaszcza poglądowi, jakoby rządy Fryderyka II i polityka reformatorska początków XIX wieku stworzyły z Prus jedno z najnowocześniejszych i postępowych państw w Europie.
»To, że reformy były połowiczne, odpowiadało janusowemu obliczu Prus. Nigdy nie zabroniono nie tylko tortur, ale i barbarzyńskiego bicia rózgami nowo wcielonych rekrutów, biegających między szpalerami żołnierzy. Mimo wolności słowa zakazana była jakakolwiek krytyka majestatu osoby i polityki. [...] Katolicy, a zwłaszcza Żydzi nie byli równouprawnieni z obywatelami wyznającymi religię protestancką. [...] Na Śląsku i w Prusach Wschodnich szlachcie wolno było sprzedawać chłopów, decydować o ożenku ich dzieci i ich wykształceniu. [...] Reforma Fryderyka, która stała się z czasem słynnym powszechnym prawem krajowym, wprowadziła wprawdzie pewne poczucie bezpieczeństwa legislacyjnego, ale szlachcie nadal zezwalała ‚chłostać leniwy i krnąbrny motłoch‘.«
Fryderyk był co prawda królem oświeconym, ale jego państwo pozostawało, zgodnie z tradycją wprowadzoną przez jego ojca, króla-żołnierza Fryderyka Wilhelma I, państwem militarystycznym, w którym aż do osiemdziesięciu procent przychodów szło na utrzymanie armii. Korpus oficerski nie dawał mieszczanom możliwości awansu — był on całkowicie zdominowany przez rodziny szlacheckie, będące dla Fryderyka »podwaliną i filarem państwa«. Wiegrefe zauważa, że za istotną spuściznę fryderycjańskich Prus uważać należy przede wszystkim ich karkołomną i ryzykowną politykę zagraniczną, a nie reformy państwa w duchu Oświecenia.
»Nie pałac Sans-Souci czy też oświeceniowe reformy, lecz wojny o Śląsk są tym, co ludzie pamiętają ze spuścizny po Fryderyku. Przed i w czasie pierwszej i drugiej wojny światowej wszelcy imperialiści i nacjonaliści powoływali się stale na króla Prus.«
Wiegrefe uważa, że to pruska polityka zagraniczna stworzyła fatalny mit, iż
»wojna prewencyjna i gra va banque są rzeczą opłacalną, a reszta sprowadza się tylko do cierpliwości.«
Wiele napisano już o ekspansjonistycznej polityce zagranicznej tej »racjonalnej machiny władzy«. Wiegrefe przypomina w tym kontekście prace historyka Ludwiga Dehio, który starał się tłumaczyć pruskie pojmowanie państwowości, odwołując się do zsekularyzowanej, kalwińskiej etyki Hohenzollernów. Jednakże, w przeciwieństwie do kalwińskich kapitalistów, którzy czcili zysk jako najwyższą wartość, Hohenzollernowie preferowali ekspansję; pieniądz i pracę zastąpili w Prusach żołnierze i pojęcie »służby«.
Należy tu przypomnieć, iż w początkach lat dziewięćdziesiątych ten sam temat poruszony został w doskonałej książce politologa i publicysty Christiana Grafa von Krockow; publikacja »Preußen. Eine Bilanz« opisuje skutki fatalnej mutacji kalwińskiej etyki, która przemieniła się z czasem w tzw. cnoty pruskie. To w tym procesie von Krockow widział złowróżbną spuściznę tego państwa.[15] Zgadzając się z Dehio, von Krockow zauważa, iż kalwinizm rozwinął się w pełni w mieszczańskim społeczeństwie holenderskim. Fryderyk odkrył w kalwińskiej ideologii motor rozwoju dla zubożałych i zacofanych Prus, nie zdając sobie jednak sprawy z tego, że nie sposób przenieść jej do kraju autorytarnego, pozbawionego silnej burżuazji. W Prusach to aparat państwowy, a nie burżuazja, był siłą napędową społeczeństwa, zaś jego dynamika rozwoju brała się z chęci służenia temuż aparatowi. W państwie, w którym liczyła się siła, a nie dobrobyt, nie mogło być mowy o powstaniu zamożnego mieszczaństwa, jakie wykształciło się w kalwińskiej Holandii, zauważa von Krockow.
»Ponieważ jednak siła jest z reguły środkiem do celu, a nie celem samym w sobie, nasuwa się pytanie, do czego się ją wykorzystuje; to, co budzi wątpliwości w kanonie cnót pruskich, to fakt, że nie otrzymujemy odpowiedzi na owo pytanie. Chodzi tu o tzw. cnoty drugorzędne, takie jak gotowość do wysiłku czy wypełniania obowiązków. W pruskim systemie nie wiemy po prostu, komu one mają służyć – królowi Prus czy może Adolfowi Hitlerowi? Dlatego konieczne wydaje się postawienie pytania i znalezienie na nie odpowiedzi – w jakim ‚wyższym celu‘ cnoty owe miały być użyte? W przeciwnym wypadku nie pozostaje nam nic innego niż się cnót takich wystrzegać, gdyż mogą one prowadzić także do usprawiedliwienia zbrodni.«
Wróćmy jednak jeszcze do artykułu w tygodniku »Der Spiegel«. Istotnym wydaje się fakt, że Klaus Wiegrefe wspomina w nim o często przemilczanym rozdziale pruskiej historii, mianowicie o ich agresywnej polityce w stosunku do Polski. Prusy stały się potęgą europejską dopiero po podbiciu Śląska, a następnie po rozbiorach Polski. Już zresztą Karol Marks w XIX wieku słusznie zauważył, że istnienie Prus [...] wynika ze zdrady Polski przez Hohenzollernów.
Aby przedstawić temat Prus z polskiej perspektywy i rozszerzyć debatę poza specyfikę czysto niemiecką, »Der Spiegel« zamieścił w tym samym numerze obszerny wywiad z Władysławem Bartoszewskim na temat »trudnej historii polsko-pruskiej«. Bartoszewski wyraził w nim swój sceptycyzm wobec prób wybielania pruskiej historii:
»Prusy były w oczach swych przeciwników złym duchem Europy i ostoją agresywnego militaryzmu. […] Już Tomasz Mann zauważył, że polityczna hegemonia Prus nad Niemcami oraz ich ekspansywna polityka zagraniczna nie przyniosły temu krajowi na dłuższą metę szczęścia, dodać mogę, że Polakom za to – same nieszczęścia. Szaleństwem była już w XVIII wieku próba pozbawienia suwerenności kraju składającego się wówczas z pięciu milionów ludzi. […] Tak że gdy my Polacy myślimy o Prusach, to ich cnoty narodowe nie przychodzą nam na myśl jako pierwsze. Oczywiście i na terenach anektowanych niegdyś przez Prusaków mamy dziś ślady cech, takich jak obowiązkowość, odpowiedzialność, pilność. To są jednak również polskie cechy. Także silna religijność polskich katolików jest do pewnego stopnia odbiciem pruskiego protestantyzmu. […] Uważam, że nie zaszkodziłoby nieco więcej skromności w przypisywaniu pewnych cech charakteru wyłącznie Prusakom. Polacy założyli przecież uniwersytety w Wilnie i we Lwowie, ale do głowy by nam nie przyszło mówić dziś Litwinom czy też Ukraińcom – to po nas odziedziczyliście swój poziom nauki i wiedzy.[16]«
Wywiad z Bartoszewskim, który ukazał się w »Spieglu«, był ważnym i jedynym niestety głosem ze strony polskiej w toczonej debacie. I właśnie w tym ograniczeniu »pruskiej debaty« niemal wyłącznie do głosów niemieckich kryje się jej największa słabość, jak zauważył szwajcarski dziennik »Neue Zürcher Zeitung«. Do debaty roku pruskiego należało wciągnąć więcej głosów z zewnątrz, które potraktowałyby to państwo bardziej krytycznie. Taka poszerzona debata poruszyłaby też z pewnością i inne sprawy, jak choćby wielokulturowość społeczeństwa Prus, a zwłaszcza życia codziennego Polaków i Niemców.[17]
Takie »pogłębienie« dyskusji nastąpiło na początku tego roku, kiedy to dziennik »Frankfurter Allgemeine Zeitung« przeprowadził sondę wśród historyków i intelektualistów niemieckich. Chodziło o możliwość nadania ewentualnie w przyszłości połączonym landom Berlina i Brandenburgii nazwy Prusy. Historyk Andreas Lawaty przypomniał, powołując się w tym kontekście na artykuł Adama Krzemińskiego w »Polityce«, iż większość byłego terytorium Prus znajduje się obecnie poza granicami Niemiec, w Polsce i obwodzie kaliningradzkim.[18] Lawaty zauważa, że po upadku komunizmu, w poszukiwaniu nowej tożsamości w III Rzeczypospolitej zarysowała się tendencja do badania historii regionów i ich kulturowej przynależności; ponieważ duża część obecnej Polski składa się z terytorium byłych Prus, ich dziedzictwo odgrywa w tym procesie dużą rolę. Jako przykład służy tu Lawatemu stowarzyszenie Wspólnota Kulturowa »Borussia« założone w Olsztynie. Autor zauważa, że już od dawna polscy historycy starają się polepszyć wizerunek Prus. Nie prowadzi to jednakże do bezkrytycznego wybielania Prus, jako że
»konsekwentnie realizowanym celem polityki zagranicznej Prus, także po rozbiorach Polski i po zjednoczeniu Niemiec w XIX wieku była ich systematycznie antypolska polityka.«
Spostrzeżenie to na dobre zakotwiczyło się w polskiej świadomości. Jak Lawaty słusznie zauważa, faktem jest, że te zgubne dla Polski założenia pruskiej polityki zagranicznej nie są kontynuowane przez dzisiejsze państwo niemieckie, bowiem zjednoczenie Niemiec w roku 1990 odbyło się bez konieczności odwoływania się do tradycyjnie wrogich Polsce haseł. Także trwający nadal proces jednoczenia się wschodnioniemieckich państw związkowych, wraz z ich na nowo odżywającą »regionalną tożsamością«, odbywa się właściwie również bez poruszania tematyki pruskiej.[19]
Andreas Lawaty nie jest odosobniony w głoszeniu swojego sceptycyzmu w kwestii ewentualnego przemianowania nowego landu Berlina i Brandenburgii. Renomowani znawcy historii Prus, tacy jak historyk Ernst Hinrichs, zwracają uwagę, że Brandenburgia, jako pojęcie, ma pod względem kulturowym o wiele większe znaczenie dla tego regionu niż rozsiane obecnie po Niemczech i Europie Środkowej »sztuczne« Prusy.[20]
Jak się więc wydaje, Prusy nie są już w stanie wywierać wpływu na kształtowanie się nowej tożsamości – kulturowej czy też politycznej – we wschodnich Niemczech. Także zachodnia cześć Republiki Federalnej interesuje się nimi stosunkowo mało, co tłumaczy brak entuzjazmu dla obchodów »Roku Prus 2001«; mit »państwa pruskiego« stracił na atrakcyjności, a jego ideały nie stanowią wzorca dla nowoczesnego społeczeństwa mieszczańskiego. Klaus Wiegrefe zaproponował więc w swoim eseju zamknięcie tematu Prus raz na zawsze:
»Prusy są passé, Niemcy są krajem mocno zakotwiczonym w zachodnich sojuszach, rozszerzających się na Wschód. Prusy niebędące państwem ani republikańskim, ani federalnym nie są dla nas obecnie żadnym przykładem na drodze ku dalszemu jednoczeniu politycznemu Europy.«[21]
Nawet wielki znawca tematu, berliński wydawca i eseista Wolf Jobst Siedler, zmuszony był stwierdzić w zeszłym roku, że z Prus niewiele już zostało:
»Prusy są dziś tylko wspomnieniem, wprawdzie wspaniałym, ale tylko i wyłącznie wspomnieniem.«[22]
Dodać należy, że Siedlerowi Prusy kojarzą się akurat najmniej z aparatem państwowym; Siedler wspomina przede wszystkim ich wielką spuściznę architektoniczną i artystyczną, kładzie nacisk na twórców klasycystycznych, takich jak Schinkel, Rauch czy Schadow. To właśnie opieka nad architektonicznymi śladami przeszłości pruskiej stanowi obecnie przedmiot zainteresowania niemieckiej opinii publicznej. W ostatnim dziesięcioleciu to kwestia finansowania rozpadających się zabytków w Brandenburgii, odrestaurowanie wschodnioberlińskiej »wyspy muzeów« czy też sprawa przyszłości Fundacji Pruskiego Dziedzictwa Kultury wzbudziła kontrowersje.
Najciekawszym ich przykładem są plany zagospodarowania historycznego centrum Berlina. Najwięcej sporów wywołała przede wszystkim sprawa planowanej odbudowy berlińskiego Zamku Miejskiego (Berliner Stadtschloss), zniszczonego w czasie wojny i zburzonego do reszty przez reżim Ulbrichta w latach pięćdziesiątych. Obecne plany przebudowy centrum Berlina uwzględniają zarówno pewien stopień kontynuacji architektonicznej tradycji miasta (jasne, że nie da się całkowicie przywrócić pruskiego wyglądu miasta), jak i przekonanie, że pewnych budowli z czasów socjalistycznych usunąć po prostu nie można. Cieszy fakt, że w debacie na temat przyszłości centrum miasta osoby przywiązane zanadto czy to do pruskiej, czy też do NRD-owskiej przeszłości znalazły się w mniejszości. W lipcu tego roku Bundestag zadecydował wreszcie o odbudowie Zamku Miejskiego jako przyszłej siedziby rozmaitych instytucji kulturalnych.
Oprócz odbudowywanej w Berlinie Akademii Budownictwa autorstwa Schinkla, Zamek Miejski, odtworzony w zmienionej częściowo formie (fasada barokowa będzie obejmować tylko trzy strony budynku), stanie się dowodem kontynuacji ostrożnego procesu przywracania historycznego wyglądu miasta.
Według polskiego historyka Roberta Traby opieka nad spuścizną Prus jest jednakże nie tylko zadaniem Niemców, ale i Polaków.[22] Typowo »pruskie krajobrazy« — neogotyckie kościoły, pałace i dwory, cmentarze czy dworce kolejowe — są w końcu częścią krajobrazu zachodniej i północnej Polski. Niełatwe zadanie polega na możliwie naturalnej zamianie roli Polaków z depozytariuszy dóbr kultury na dawnych terenach pruskich na jej współsukcesorów. Taka transformacja odegra również ważną role w procesie tworzenia przez mieszkańców tych ziem swoich nowych, regionalnych tożsamości. Traba zauważa, że proces opieki nad pruskim dorobkiem odbywać się może jedynie poprzez współpracę obu narodów: Polaków i Niemców.
Jednakże taka współpraca odbywa się na razie dość topornie, co demonstruje najdobitniej dyskusja na temat zwrotu zbiorów Pruskiej Biblioteki Państwowej znajdujących się obecnie w Krakowie. Faktem jest również, że to wzajemny stosunek do podobnie kontrowersyjnych problemów oraz sposób ich traktowania mówi najwięcej o jakości dialogu między Niemcami i Polakami.
[1] Cytat z: Uwe Soukup, Ich bin nun mal Deutscher. Sebastian Haffner. Eine Biographie, Berlin 2001.
[2] Sebastian Haffner, Preußen ohne Legende, Hamburg 1979 (wyd. polskie: Prusy bez legendy, Warszawa 1966).
[3] Rudolf von Thadden, Fragen an Preußen. Zur Geschichte eines aufgehobenen Staates, München 1981.
[4] Bernt Engelmann, Preußen. Land der unbegrenzten Möglichkeiten, München 1979.
[5] Eberhard Straub, Eine kleine Geschichte Preußens, Berlin 2001.
[6] Marion Gräfin Dönhoff, Preußen. Maß und Maßlosigkeit, Berlin 1987 (fragmenty w »Przeglądzie Politycznym«, 2001, nr 48, s. 138–147).
[7] Adam Krzemiński, Prusy to my, »Polityka« z 14 marca 2002 r.
[8] Hermann Rudolph, Sorgenvoll in Sanssouci, »Der Tagesspiegel« z 30 grudnia 2001 r.
[9] Nicolaus Sombart, Pflicht, Dienst und Disziplin, »Berliner Morgenpost« z 14 stycznia 2001 r.
[10] Johannes Rau, Preußen — zu lange galt nur schwarz oder weiß, »Der Tagesspiegel« z 5 maja 2001 r.
[11] Gustav Seibt, Preußen ohne Sonderweg, »Die Zeit« z 12 grudnia 2001 r.
[12] Julius H. Schoeps, Streng dosierte Duldung, »Berliner Morgenpost« z 14 stycznia 2001 r.
[13] Rolf Schneider, Humor taucht niemals auf, »Berliner Morgenpost« z 14 stycznia 2001 r.
[14] Klaus Wiegrefe, Staat von Blut und Eisen, »Der Spiegel« z 22 stycznia 2001 r.
[15] Christian Graf von Krockow, Preußen. Eine Bilanz, Stuttgart 1992.
[16] »Der Böse Geist Europas«, Gespräch mit Władysław Bartoszewski, »Der Spiegel« z 22 stycznia 2001 r.
[17] Hans-Albrecht Koch, Preußenliteratur im Preußenjahr, »Neue Zürcher Zeitung« z 12 listopada 2001 r.
]18] Andreas Lawaty, Preußen gibt es bereits, »Frankfurter Allgemeine Zeitung« z 23 marca 2002 r. Polska wersja tekstu w niniejszym numerze »Borussii«, zob. s. 36.
[19] Już po nadesłaniu tego artykułu ukazał się znaczący tekst na temat tradycji pruskich: Hans-Jürgen Bömelburg, Polska i rok Prus, w: »Słowo«/»Das Wort«, nr 55, Berlin, zima 2002, s. 4–12.
[20] Ernst Hinrichs, Preußen ohne Ende?, »Frankfurter Allgemeine Zeitung«, 18.2.2002
[21] Zob. przyp. 14.
[22] »Dieser Klassizismus — eine Klasse für sich«, Gespräch mit Wolf Jobst Siedler, »Der Tagesspiegel«, 17.01.2001.
[23] Robert Traba, Gdzie są Prusy?, »DIALOG. Magazyn polsko-niemiecki«, nr 55–56 (2001).